Hero:
Abilities:
4x Death Strike
1x Frost Fever
Allies:
Equipment:
Master Hero:
Locations:
Quests:
Pierwsza runda vs Bjorn Vincon (Jaral of Gilneas) 1-0
Wygrany rzut kością (1-0)
Pierwsza tura to skip z obu stron. W drugiej przeciwnik wstawił Boomera, który dostał z Truncheona z końcem tury. W trzeciej strzał z macki w peta. Ze strony przeciwnika tylko Avatar 3/3, który w czwartej turze również zginął od broni. Dodatkowo wrzuciłem token z Twilight Citadel. Opp zagrał Yertle. Następna tura to swing i atak z tokena co poskładało żółwika. W piątej turze pierwsza składanka komba ląduje w stół czyli Viewless Wings. Z mojej strony na ręce na szczęście Drudge i Szaluguludum. W tym momencie miałem wbite 14 obrażeń i sytuacja wyglądała nieźle. Niestety w kolejnej rundzie dostałem na twarz Widow Venom. Szybki rzut oka na rękę zwiastował śmierć z braku Harpii. Kiedy przeciwnik dograł kolejną abilitkę wiedziałem, że Venoma nie uda mi się już zniszczyć. Finalnie dotrwałem do 10 rundy z 30 obrażeniami, wstawiając MH przeciwnik podał rękę.
Druga runda vs Ben Davies (Jaral of Gilneas) 2-0
Wygrany rzut kością (2-0)
Druga runda, wygrany rzut kością i niebieski hunter zwiastował dobry rezultat. Zaczęło się podobnie jak w pierwszej rundzie, macka w Boomera. W trzeciej turze Chains of Ice po Frost Fever i było spokojnie. W kolejnych rundach zagrałem 2 razy Blood Parasite ToF wspierany przez cytadelę. Przeciwnik nie miał szans na wygranie tej gry, wyleczyłem się łącznie z 40 obrażeń. Bardzo miły gość z Anglii.
Trzecia runda vs Anja Preis (Jaral of Gilneas) 3-0
Wygrany rzut kością (3-0)
Kolejna runda i scenariusz jak w serialu "Klan". Od trzeciej tury kombo Shalugdoom The Axe of Unmaking + Blood Parasite ToF i nie da się przegrać. Wyleczony z 20+ obrażeń.
Czwarta runda vs Roman Carballo Perez (Zumix) 3-1
Wygrany rzut kością (4-0)
Zaczęło się dosyć obiecująco. W drugiej turze zagrałem Girdle na co Roman odpowiedział maską, która została zniszczona przez Druge + Szuluguludum. W czwartej turze zagrałem Piramidę, która dostała Overloada. Roman zagrał Daedaka. Jakoże moja ręka była fatalna mogłem tylko skipnąć następną turę. Przez dwie kolejne robiliśmy obaj pas aż w końcu udało mi się zagrać Ulthoka w Mazukona. Później pojawiła się jeszcze Vanesssa i Ice Barrier, którą zniszczyłem Harpią. Po drugim Daedaku musiałem podać rękę. Niestety nie zobaczyłem Cytadeli, która dałaby mi raczej wygraną, ani Blood Parasite ToF. Ciągle Roman zostaje graczem, który wygrywa ze mną przy okazji każdego eventu. Pokonał mnie też w finale Spectral Safari w Amsterdamie parę lat temu.
Piąta runda vs Eerion (Jaral of Gilneas) 3-2
Przegrany rzut kością (4-1)
Już na starcie gry popełniłem błąd kładąc na manę drugie Chains of Ice. Zaczęło się więc standardowo Chains of Ice w Boomera (draw Frost Fever). W trzeciej pojawiła się Faeniss, która dostała za 6 z Death Strike (z Shalugiem za 0). W międzyczasie popełniłem kolejny błąd podkładając na manę Pygmy Pyramid ToF, gdy Eerion zagrał jedynego Edwina. Edwina zniszczyć się nie udało i od tej pory damage na DK szybko osiągnął poziom 32. Niestety podłożenie tych dwóch kluczowych kart kosztowało mnie przegraną grę.
Szósta runda vs Kev (Jaral of Gilneas) 4-2
Przegrany rzut kością (4-2)
Szósta gra i piąty hunter, nawet polski! Nie powiem, żebym nie był zadowolony z takiego przebiegu paringów. W drugiej Boomer potraktowany przez Chains of Ice (po Frost Fever). W trzeciej Grumdak do DK vs Pygmy Firebreather ToF. W czwartej na szczęście żółwik zamiast Edwina, który dostał Death Strike. W piątej Avatar do DK. Tym razem się nie zlamiłem i kotek dostał drugiego Chains of Ice. W szóstej bodaj skip ze strony Keva , ode mnie Ulthok w Jeishal w prezencie. W kolejnych rundach girdle i leczenie.
Siódma runda vs Glenn Goldsworthy (Wildseer Varel Harmonize Combo) 4-3
Przegrany rzut kością (4-3)
Po rzucie kością przeciwnik mówi, że zacznę grę ... WTF!? Pierwszy raz takie coś mi się zdarzyło, ale OK lepiej dla mnie. Już zupełnie nie pamiętam co się działo ale wiem, że w piątej turze na stole był Keeper Balos, Keeper Sharus, podpałka z Harmonize, Remulos Son of Cenarius, Muln Earthfury i milion tokenów z Shadowseer Calista. Ja oczywiście podłożyłem na starcie butelkę monsterową na reso. Nic dodać nic ująć. Jeszcze rozpaczliwie kopałem z girdle po klątwę lub inna butlę, ale nic z tego nie wyszło. Przegrana na własne życzenie jak w Familiadzie.
Ósma runda vs Lodevic Jonathan (Wildseer Varel ) 5-3
Przegrany rzut kością (4-4)
Z tej gry nie pamiętam zbyt wiele oprócz tego, że gość był strasznym cieniasem i mógł mnie pewnie ze dwa razy zabić. Generalnie tworzył tam ciśnienie Husamem i różnego rodzaju wsparciem tokenowym. Pierwszego Generała udało mi się zastrzelić. Drugiego szczęśliwie cofnąłem Grip of the Damned. Dojechał mnie do 28 gdy zagrałem MH.
Dziewiąta runda vs Alberto Moreno (Zumix of Kezan) 6-3
Wygrany rzut kością (5-4)
Gra bez historii. Od początku kontrola i dociąg z paska. Ze strony przeciwnika nic oprócz jednego Daedaka i Vanessy. Kopał usilnie po coś kilka razy przy pomocy Boundless Magic. Po dwóch Ulthokach z rzędu (po Mazukona i Daedaka) nie miał mnie już czym zabić. Wstawiłem w końcu Thralla i do bazy. Przeciwnika całą grę miał problem z drawem przez co kończył z 3 resami w plecy.
Dziesiąta runda vs David Jablonovsky (The Forgotten ToF) 6-4
Ta gra trwała w nieskończoność. Przyznam, że spodziewałem się czegoś innego niż 'prawie' solo. W każdym bądź razie już na starcie podłożyłem haha Hełm, który pewnie wygrałby mi grę. Opp w pierwszych turach zagrał Shalugdooma i boostował go z Rock Furrow Boots. Co jakiś czas zagrywał również Tower of Radiance ToF. W piatej turze zagrałem Ulthoka w jego Ulthoka (miał tylko jedną sztukę). W kolejnej kolejny komander tym razem w Drudge'a. Zmęczenie i lamerstwo dały o sobie znać gdyż przeglądając jego bibliotekę robiłem równocześnie notatki z jego ręki i zapomniałem wyciąnąć smoki z decku! WTF!? Dojechałem w końcu do Thralla, jednak przeciwnik obudowany armorem nie dał się pokonać i przegrałem w terminacji. Nie dobrałem też Cytadeli ani Drugde mając w stole pasek od drugiej tury. Niestety z bardzo niewielki drawem DK nie wybacza złych decyzji przy podkładaniu kart na resource.
Po dziesięciu rundach Constructed byłem na 83 miejscu, co dawało upragnionego Edwina i awans do dnia drugiego. Z drugiej strony byłem zły na maksa bo mogłem wygrać, teoretycznie, 2-3 gry więcej nie popełniając głupich błędów. Zdecydowanie za mało grałem DK w takiej wersji jak na EUCC, gdzie pozmieniałem parę kart w zasadzie tuż przed turniejem. Nie odrobiłem również lekcji z decków T2, gdyż w kilku grach nie byłem pewien czego się spodziewać. Mimo wszystko Constructed zaliczam do udanych, w końcu udało się dodać Edzia do kolekcji :-)

W spisie decku brakuje Blackouta. Artykuł bardzo fajny i gratuluje zajętego miejsca!
OdpowiedzUsuńjak w ostatniej rundzie grales z palladyno-priestem i zgral Ci tower of radiance to jestes slaby :p
OdpowiedzUsuńchyba ze chodzilo o zielonego palladyna - wtedy mozna sie bylo spodziewac solo ;p
@laskofski: Dzięki. Właśnie sobie przypomniałem, że zdealowałem Truncheony w Pradze :D i za Chiny nie mogłem sobie przypomnieć czego brakuje.
OdpowiedzUsuń@ZoZo: true, to był zielony paladyn a i tak jestem słaby :)