Sealding is fun!
Witam wszystkich po ponad miesięcznej przerwie od mojego ostatniego artykułu. Niestety czas nie pozwalał mi na napisanie niczego nowego, aż do dzisiejszego dnia. Tematem znów będzie sealed, który odbył się w Katowicach. Zapraszam do lektury!
Po pozytywnych wrażeniach jakie mieliśmy po ostatniej imprezie w formacie sealed nie było mowy byśmy usłyszeli o kolejnym i nie wzięli w nim udziału ;) Tym razem mieliśmy zamiar jechać w trochę liczniejszym gronie, ale ostatecznie jechałem tylko z kolegą, z którym byłem ostatnio-maybe next time. Godzina 15:55 wbijamy do Barda i słyszymy, że już grupka osób ulokowała się na pierwszym piętrze, gdzie zachęcono nas byśmy również się udali i poczekali na niespieszącą się resztę osób. Parę minut później odbyły się zapisy po czym każdy otrzymał swój przydział boosterków i 30 minut na złożenie czegoś sensownego. Czas start!
Co to będzie?! Może znów jakaś bomba typu Gromm? Może Ravencrest dla odmiany? Kto wie czy nie Legacy of the Legion woa? Loot 3/3 tez nie byłby zły… Po otwarciu wielce zachwycony jeśli chodzi o boostery nie byłem. Z rarek trafiły mi się: Guardian of the Light woa, Crescent Wand woa(no ileż można go trafiać?!), Despair of Winter woa, Tortolla woa, Dungard Ironcutter woa oraz Beast Mastery woa. Z ciekawostek: Beast Mastery, Dungard, Tortolla i Crescent Wand trafiły mi się również na ostatnim sealdzie ;) No nic, czas by coś z tego ułożyć bo czas leci nieubłaganie. Z Przymierza(tfu!) nic się nie trafiło ciekawego, więc nie byłem zmuszony zmieniać swych kolorów. Horda również nie miała czegoś co by mi miało wygrać grę, jednak 3x Mulgore Deathwalker woa było interesującym wyborem :D Frakcja wybrana to teraz klasa. Tu problemów nie było. Karty takie jak 2x Arrowstorm woa , 1x Beast Mastery i 1x Arathar the Eye of Flame woa(ta ostatnia akurat najmniej) przekonały mnie do gry Hunterem, który to jak już pisałem w ostatnim artykule jest niebywale dobry ze swoimi flipami podczas formatu sealed: flip pierwszy to koszt 4 resource i danie jednemu ze swoich ally Long Range w danej turze, a flip drugi to koszt 6 i danie swojemu bohaterowi Long Range oraz +3 do ataku. Miodzio!
Ostatecznie talia liczyła sobie 33 karty i wyglądała następująco:
Hero:
Ally:
1x Klandark woa
Ability:
1x Blitz woa
Equipment:
Quests:
Tyle jeśli chodzi o sam deck, czas na walkę. Osób biorących udział w turnieju było zdecydowanie mniej niż ostatnim razem. Liczba ta stanęła ostatecznie na 8 graczach wraz ze mną, więc ustalono, że każdy odbędzie 3 gry.
Runda 1
Horde Hunter vs Horde Hunter
Hunterów było, aż 3, więc możliwość, że wpadnę na jednego z pozostałych była dość wysoka. Moim przeciwnikiem okazał się młody, jeszcze trochę niedoświadczony gracz. Z czego to wnoszę? O tym za chwilę.
Rzut kośćmi i już fail. Dobrałem karty i było delikatnie mówiąc średnio. Mogłem zacząć grać dopiero od 4 tury, a do tego czasu przeciwnik jechałby na mnie jak na łysej kobyle. Zatem muligan. Kolejne dobranie kart i odetchnąłem bo było już trochę lepiej. Przeciwnik otworzył Jadefire Netherseer woa i wybrałem obrażenie we mnie, ręki nigdy nie pokaże ;) Moje otwarcie to Rampaging Furbolg woa i dwie karty z topa decku przeciwnika na jego grave`a. W drugiej turze zrobiło się gorąco gdy zobaczyłem Skitter woa. Miałem protectora w postaci Mulgore Deathwalker woa ale to dopiero na turę 5 by powstrzymać ostateczny cios od skorpiona. Dobranie przeze mnie karty i ulga: Beast Mastery. Natychmiast zagrałem i wybrałem protectora 2/5 ze Spellshieldem. Skorpion póki co powstrzymany, ale nie przeciwnik. Zaczęło pojawiać się coraz więcej ally, a obrażenia na moim bohaterze rosły niewspółmiernie do czynionych przeze mnie obrażeń w przeciwnego Hero. Jeszcze dwie rundy i będzie po mnie. Co czynić i jak żyć? Dobranie karty i ciężko ukryty przeze mnie uśmiech - doszedł Dungard Ironcutter woa. Resourców nie żałowałem w żadnej turze licząc, że może podejść i się nie pomyliłem. Przeciwnik pożegnał się z dwoma ally przy drobnej pomocy moich Arrowstormów i zrobiło się pole wy wpuścić moją bombę. Przeciwnik mógł zadać w Dungarda 5 obrażeń patrząc po tym co miał na stole, więc modliłem się by nie miał Arrowstormów, Blitzów czy innych wilczków i zostałem wysłuchany. Tura 9 dokładam resource, wszystkimi płacę by dodać sił Dungardowi i zmieszczam się idealnie by zadać brakujące 25 brakujących obrażeń. Uff… rzutem na taśmę.
Drugą grę rozpoczynał znów przeciwnik. Tym razem widać było, iż karty mu nie podeszły za to mi jak najbardziej. Beast Mastery, Dungard i inne karty na każdą turę utwierdziły mnie, że warto było zostać z tą ręką. Znów doszliśmy do 8 tury, ale zdecydowanie z większym spokojem tak na stole jak i z obrażeniami na moim Hero, Dungard w stół, odczekanie tury i decydujący cios.
Parę słów o przeciwniku by wytłumaczyć o co chodziło mi na początku. Opponent zapominał o mocach swoich ally i czasem nie używał Tribe`a o czym musiałem przypominać. W decydujących zaś momentach gry 1 i 2 zdarzało mu się wyciągnąć blanki typu: Child of Tortolla woa, czy Helm of Throns woa.
Koniec końców gra udana 2:0 dla mnie, czas na kolejną rundę w zdecydowanie dobrym nastroju.
Runda 2
Horde Hunter vs Horde Death Knight
Przeciwnikiem okazał się być nie kto inny a największy szczęściarz tego wieczoru - Sokles. Szczęściarz bo ze swoich boosterów na wstępie wyciągnął loot 3/3 ;)
Rzut kośćmi okazał się bardziej łaskawy dla mnie, więc zaczynałem. Dociągnięcie kart również satysfakcjonujące, myślę: jest dobrze. Faktycznie było. Na turę pierwszą miałem Bloodsoul woa do zagrania, na turę drugą Mulgore Guardian woa i tak też zrobiłem. Przeciwnik zagrał kolejno Timewalker Sunguard woa i Dawnhoof Brightcaller woa. Kolejne wymiany między ally i dowiedziałem się, że w swoim arsenale przeciwników trzymał również Deaths Decree woa. Beast Mastery poszło w ruch i wybrałem chimerę ze względu na elusive i na zadanie 1 dmg w ally i Hero przeciwnika, gdyż dzięki temu dwóch się skróciło bo akurat tyle im życia zostało. Zaczałem zagrywać swojego protectora 4/5 posiadając wszystkie trzy sztuki na ręce i koniec końców pierwszą grę wygrałem dzięki temu, że przeciwnik nie miał odpowiedzi na przyzwanego z talentu stwora.
Gra druga poszła już po myśli przeciwnika. W pierwszej turze wszedł Mu pasek Guirdle of the Queens Champion woa, który skutecznie blokował część moich obrażeń by w rundzie 3 zagrać Gavel of Perotharn woa. Kolejne gry to były wymiany na moją niekorzyść-broń była używana za darmo, gdyż w każdej turze oponent miał ally akurat o koszcie odpowiadającym ilości resourców. Gra druga idzie do Soklesa.
Gra trzecia miała podobny przebieg do gry pierwszej, nawet ally w poszczególnych turach wychodzili podobni by nie powiedzieć, że Ci sami jak było w moim przypadku jeśli chodzi o turę pierwszą i drugą. Niestety przeciwnikowi znów podeszła broń. Nie wszystko było jednak stracone, gdyż Beast Mastery, z którego znów przybyła chimera z odsieczą dalej działał cuda. Zbliżała się tura 8 a ja trzymałem Dungard Ironcuttera. Postawiłem wszystko dosłownie na jedną kartę i czekałem… Stało się to czego się obawiałem-w ruch poszedł Deaths Decree i to by było na tyle. Jestem zły na siebie bo grę dało się wygrać, a przynajmniej była na to szansa gdyby nie mój jeden fatalny błąd: niewiadomo skąd ubzdurałem sobie, że ally, który ma Long Range nie może być protektorowany. Przeciwnik szybko pokazał mi jak bardzo się myliłem i cała tura oraz moc bohatera były zmarnowane. Skutecznie zabiło to moje tempo i jakiekolwiek szanse na dalsze pokonanie przeciwnika bez pomocy Dungarda, a to tylko jedna karta, której można się pozbyć jak to wyżej opisałem.
2:1 w tej rundzie i 1:1 w ogólnym rozrachunku. Pora na ostatnią rundę.
Runda 3
Horde Hunter vs Alliance Paladin
Tym razem przyszła kolej na zmierzenie się z Sołtysem, którego to deck zawierał mieszankę monsterów, ludzi i elfów.
Chwila narzekania mojego przeciwnika na to, że nie wygrał żadnego rzutu kością by i ten ze mną przegrać 8 do 9 ;) Szybkie spojrzenie na karty i muligan tak u mnie jak i u oponenta. Teraz już lepiej. Zagrałem Bloodsoul, przeciwnik w swojej przyzwał Teldrassil Tracker woa. Następna runda to z mojej strony Orox Darkhorn woa i zdjęcie z topa decku jednej karty przeciwnika i usunięcie poza grę. Nic specjalnego nie usunąłem ;) Przeciwnik zagrywa Sinister Watcher woa i grzebie w swoich trzech pierwszych kartach by je odpowiednio poukładać. W kolejnej poszedł Child of Ursoc woa a u oponenta protektor 3/2. Przeciwnik zaczął się trochę bunkrować przy pomocy protektora, który przyszedł mu w kolejnej turze. Gdy na stole było już 5 resourców dowiedziałem się jakiego sołtys otrzymał epika, a był to nie kto inny a sam mag Rhonin woa. Byłem jednak spokojny, gdyż Arrowstorm i moc mojego bohatera szybko się go pozbyły zanim zdążył zanadto nabroić. Sytuacja zrobiła się jednak patowa. Moja przyzwana chimera nie mogła się przebić przez obronę przeciwnika nie umierając przy tym. Moce bohatera wyczerpane. Kart zostało nam około 9 do dobrania a tu brakuje mi do zwycięstwa zabranie oponentowi 5 punktów życia. Na rękę przyszedł mi wilk ale nie zagrywałem go bo nic by nie namieszał, potrzebowałem czegoś jeszcze i stało się: podszedł Blitz! Przystąpiłem do działania: chimera w Hero została sprotektorowana. Wilk 3 obrażenia za 3 resourcy, Blitz 3 obrażenia za 2 resourcy, mina przeciwnika? Bezcenna ;)
W kolejnej grze Sołtys zdecydował się zaczynać. Jego i moje zagrania na kolejne tury nie wyróżniało nic od gry wcześniejszej z jednym DUŻYM wyjątkiem w piątej turze. Widzicie, jedni z boosterów wyciągną same rary i zero epików, a inni wyciągną dwa fiolety ;) Drugim okazał się Axe of Cenarius woa. Zacząłem szybko tracić swoich ally, a niestety kart do niszczenia ekwipunku miałem w swoich boosterach zero. Gra masakra-wygrywa Sołtys.
Trzecia gra. O dużych emocjach tak po stronie oponenta jak i mojej chyba nie muszę mówić? Bloodsoul na pierwszą turę a u przeciwnika nic. Druga tura to Orgrimmar Killblade woa z mojej strony a z przeciwnej Sinister Watcher i poszukiwania Axe of Cenarius w top 3 kartach. Moja kolejna tura to zagranie Beast Mastery, wybranie mojej turniejowej chimery i zadanie 1 dmg po oponencie. Stół prezentuje się bardzo po mojej myśli: u mnie 3 ally, u przeciwnika 0. Zbliżaliśmy się do tury 5 i czekam. Sołtys dobiera kartę i wpuszcza na stół… Rhonina! No to pozamiatane. W sensie pozamiatane ma przeciwnik ;) Rhonin schodzi znów od Arrowstorma i mojego bohatera, a moi ally powoli kończą zabawę z przeciwnym hero. Ostatecznie Sołtysowi nie udało się wesprzeć żadnego ze swoich ally by wytrzymali do tury gdy może ich zagrać, oraz broń Mu nie doszła. U mnie skończyło się zaś na 5-6 ally na stole.
Ostateczny wynik to 2 zwycięskie rundy i 1 przegrana. Nie jest źle. Jak się to przełożyło na miejsca? Zająłem 2, zaraz po Soklesie. Z sealda jestem niezmiernie zadowolony, choć karty mogły by mi się trafić lepsze jeśli chodzi o nagrody ;)
Pozdrawiam i do zobaczenia w kolejnych artykułach za czas jakiś! :)
Zbigniew Czekański