piątek, 23 listopada 2012

Sealed stories


Sealding is fun!

Witam wszystkich po ponad miesięcznej przerwie od mojego ostatniego artykułu. Niestety czas nie pozwalał mi na napisanie niczego nowego, aż do dzisiejszego dnia. Tematem znów będzie sealed, który odbył się w Katowicach. Zapraszam do lektury!
Po pozytywnych wrażeniach jakie mieliśmy po ostatniej imprezie w formacie sealed nie było mowy byśmy usłyszeli o kolejnym i nie wzięli w nim udziału ;) Tym razem mieliśmy zamiar jechać w trochę liczniejszym gronie, ale ostatecznie jechałem tylko z kolegą, z którym byłem ostatnio-maybe next time. Godzina 15:55 wbijamy do Barda i słyszymy, że już grupka osób ulokowała się na pierwszym piętrze, gdzie zachęcono nas byśmy również się udali i poczekali na niespieszącą się resztę osób. Parę minut później odbyły się zapisy po czym każdy otrzymał swój przydział boosterków i 30 minut na złożenie czegoś sensownego. Czas start! 
Co to będzie?! Może znów jakaś bomba typu Gromm? Może Ravencrest dla odmiany? Kto wie czy nie Legacy of the Legion woa? Loot 3/3 tez nie byłby zły… Po otwarciu wielce zachwycony jeśli chodzi o boostery nie byłem. Z rarek trafiły mi się: Guardian of the Light woa, Crescent Wand woa(no ileż można go trafiać?!), Despair of Winter woa, Tortolla woa, Dungard Ironcutter woa oraz Beast Mastery woa. Z ciekawostek: Beast Mastery, Dungard, Tortolla i Crescent Wand trafiły mi się również na ostatnim sealdzie ;) No nic, czas by coś z tego ułożyć bo czas leci nieubłaganie. Z Przymierza(tfu!) nic się nie trafiło ciekawego, więc nie byłem zmuszony zmieniać swych kolorów. Horda również nie miała czegoś co by mi miało wygrać grę, jednak 3x Mulgore Deathwalker woa było interesującym wyborem :D Frakcja wybrana to teraz klasa. Tu problemów nie było. Karty takie jak 2x Arrowstorm woa , 1x Beast Mastery i 1x Arathar the Eye of Flame woa(ta ostatnia akurat najmniej) przekonały mnie do gry Hunterem, który to jak już pisałem w ostatnim artykule jest niebywale dobry ze swoimi flipami podczas formatu sealed: flip pierwszy to koszt 4 resource i danie jednemu ze swoich ally Long Range w danej turze, a flip drugi to koszt 6 i danie swojemu bohaterowi Long Range oraz +3 do ataku. Miodzio!
Ostatecznie talia liczyła sobie 33 karty i wyglądała następująco:

Hero: 

Ally:

Ability:

Equipment:

Quests:

Tyle jeśli chodzi o sam deck, czas na walkę. Osób biorących udział w turnieju było zdecydowanie mniej niż ostatnim razem. Liczba ta stanęła ostatecznie na 8 graczach wraz ze mną, więc ustalono, że każdy odbędzie 3 gry.

Runda 1
Horde Hunter vs Horde Hunter 

Hunterów było, aż 3, więc możliwość, że wpadnę na jednego z pozostałych była dość wysoka. Moim przeciwnikiem okazał się młody, jeszcze trochę niedoświadczony gracz. Z czego to wnoszę? O tym za chwilę. 

Rzut kośćmi i już fail. Dobrałem karty i było delikatnie mówiąc średnio. Mogłem zacząć grać dopiero od 4 tury, a do tego czasu przeciwnik jechałby na mnie jak na łysej kobyle. Zatem muligan. Kolejne dobranie kart i odetchnąłem bo było już trochę lepiej. Przeciwnik otworzył Jadefire Netherseer woa i wybrałem obrażenie we mnie, ręki nigdy nie pokaże ;) Moje otwarcie to Rampaging Furbolg woa i dwie karty z topa decku przeciwnika na jego grave`a. W drugiej turze zrobiło się gorąco gdy zobaczyłem Skitter woa. Miałem protectora w postaci Mulgore Deathwalker woa ale to dopiero na turę 5 by powstrzymać ostateczny cios od skorpiona. Dobranie przeze mnie karty i ulga: Beast Mastery. Natychmiast zagrałem i wybrałem protectora 2/5 ze Spellshieldem. Skorpion póki co powstrzymany, ale nie przeciwnik. Zaczęło pojawiać się coraz więcej ally, a obrażenia na moim bohaterze rosły niewspółmiernie do czynionych przeze mnie obrażeń w przeciwnego Hero. Jeszcze dwie rundy i będzie po mnie. Co czynić i jak żyć? Dobranie karty i ciężko ukryty przeze mnie uśmiech - doszedł Dungard Ironcutter woa. Resourców nie żałowałem w żadnej turze licząc, że może podejść i się nie pomyliłem. Przeciwnik pożegnał się z dwoma ally przy drobnej pomocy moich Arrowstormów i zrobiło się pole wy wpuścić moją bombę. Przeciwnik mógł zadać w Dungarda 5 obrażeń patrząc po tym co miał na stole, więc modliłem się by nie miał Arrowstormów, Blitzów czy innych wilczków i zostałem wysłuchany. Tura 9 dokładam resource, wszystkimi płacę by dodać sił Dungardowi i zmieszczam się idealnie by zadać brakujące 25 brakujących obrażeń. Uff… rzutem na taśmę.
Drugą grę rozpoczynał znów przeciwnik. Tym razem widać było, iż karty mu nie podeszły za to mi jak najbardziej. Beast Mastery, Dungard i inne karty na każdą turę utwierdziły mnie, że warto było zostać z tą ręką. Znów doszliśmy do 8 tury, ale zdecydowanie z większym spokojem tak na stole jak i z obrażeniami na moim Hero, Dungard w stół, odczekanie tury i decydujący cios.
Parę słów o przeciwniku by wytłumaczyć o co chodziło mi na początku. Opponent zapominał o mocach swoich ally i czasem nie używał Tribe`a o czym musiałem przypominać. W decydujących zaś momentach gry 1 i 2 zdarzało mu się wyciągnąć blanki typu: Child of Tortolla woa, czy Helm of Throns woa.
Koniec końców gra udana 2:0 dla mnie, czas na kolejną rundę w zdecydowanie dobrym nastroju.

Runda 2
Horde Hunter vs Horde Death Knight

Przeciwnikiem okazał się być nie kto inny a największy szczęściarz tego wieczoru - Sokles. Szczęściarz bo ze swoich boosterów na wstępie wyciągnął loot 3/3 ;)
Rzut kośćmi okazał się bardziej łaskawy dla mnie, więc zaczynałem. Dociągnięcie kart również satysfakcjonujące, myślę: jest dobrze. Faktycznie było. Na turę pierwszą miałem Bloodsoul woa do zagrania, na turę drugą Mulgore Guardian woa i tak też zrobiłem. Przeciwnik zagrał kolejno Timewalker Sunguard woa i  Dawnhoof Brightcaller woa. Kolejne wymiany między ally i dowiedziałem się, że w swoim arsenale przeciwników trzymał również Deaths Decree woa. Beast Mastery poszło w ruch i wybrałem chimerę ze względu na elusive i na zadanie 1 dmg w ally i Hero przeciwnika, gdyż dzięki temu dwóch się skróciło bo akurat tyle im życia zostało. Zaczałem zagrywać swojego protectora 4/5 posiadając wszystkie trzy sztuki na ręce i koniec końców pierwszą grę wygrałem dzięki temu, że przeciwnik nie miał odpowiedzi na przyzwanego z talentu stwora. 
Gra druga poszła już po myśli przeciwnika. W pierwszej turze wszedł Mu pasek Guirdle of the Queens Champion woa, który skutecznie blokował część moich obrażeń by w rundzie 3 zagrać Gavel of Perotharn woa. Kolejne gry to były wymiany na moją niekorzyść-broń była używana za darmo, gdyż w każdej turze oponent miał ally akurat o koszcie odpowiadającym ilości resourców. Gra druga idzie do Soklesa.
Gra trzecia miała podobny przebieg do gry pierwszej, nawet ally w poszczególnych turach wychodzili podobni by nie powiedzieć, że Ci sami jak było w moim przypadku jeśli chodzi o turę pierwszą i drugą. Niestety przeciwnikowi znów podeszła broń. Nie wszystko było jednak stracone, gdyż Beast Mastery, z którego znów przybyła chimera z odsieczą dalej działał cuda. Zbliżała się tura 8 a ja trzymałem Dungard Ironcuttera. Postawiłem wszystko dosłownie na jedną kartę i czekałem… Stało się to czego się obawiałem-w ruch poszedł Deaths Decree i to by było na tyle. Jestem zły na siebie bo grę dało się wygrać, a przynajmniej była na to szansa gdyby nie mój jeden fatalny błąd: niewiadomo skąd ubzdurałem sobie, że ally, który ma Long Range nie może być protektorowany. Przeciwnik szybko pokazał mi jak bardzo się myliłem i cała tura oraz moc bohatera były zmarnowane. Skutecznie zabiło to moje tempo i jakiekolwiek szanse na dalsze pokonanie przeciwnika bez pomocy Dungarda, a to tylko jedna karta, której można się pozbyć jak to wyżej opisałem.
2:1 w tej rundzie i 1:1 w ogólnym rozrachunku. Pora na ostatnią rundę.

Runda 3
Horde Hunter vs Alliance Paladin

Tym razem przyszła kolej na zmierzenie się z Sołtysem, którego to deck zawierał mieszankę monsterów, ludzi i elfów. 
Chwila narzekania mojego przeciwnika na to, że nie wygrał żadnego rzutu kością by i ten ze mną przegrać 8 do 9 ;) Szybkie spojrzenie na karty i muligan tak u mnie jak i u oponenta. Teraz już lepiej. Zagrałem Bloodsoul, przeciwnik w swojej przyzwał Teldrassil Tracker woa. Następna runda to z mojej strony Orox Darkhorn woa i zdjęcie z topa decku jednej karty przeciwnika i usunięcie poza grę. Nic specjalnego nie usunąłem ;) Przeciwnik zagrywa Sinister Watcher woa i grzebie w swoich trzech pierwszych kartach by je odpowiednio poukładać. W kolejnej poszedł Child of Ursoc woa a u oponenta protektor 3/2. Przeciwnik zaczął się trochę bunkrować przy pomocy protektora, który przyszedł mu w kolejnej turze. Gdy na stole było już 5 resourców dowiedziałem się jakiego sołtys otrzymał epika, a był to nie kto inny a sam mag Rhonin woa. Byłem jednak spokojny, gdyż Arrowstorm i moc mojego bohatera szybko się go pozbyły zanim zdążył zanadto nabroić. Sytuacja zrobiła się jednak patowa. Moja przyzwana chimera nie mogła się przebić przez obronę przeciwnika nie umierając przy tym. Moce bohatera wyczerpane. Kart zostało nam około 9 do dobrania a tu brakuje mi do zwycięstwa zabranie oponentowi 5 punktów życia. Na rękę przyszedł mi wilk ale nie zagrywałem go bo nic by nie namieszał, potrzebowałem czegoś jeszcze i stało się: podszedł Blitz! Przystąpiłem do działania: chimera w Hero została sprotektorowana. Wilk 3 obrażenia za 3 resourcy, Blitz 3 obrażenia za 2 resourcy, mina przeciwnika? Bezcenna ;) 
W kolejnej grze Sołtys zdecydował się zaczynać. Jego i moje zagrania na kolejne tury nie wyróżniało nic od gry wcześniejszej z jednym DUŻYM wyjątkiem w piątej turze. Widzicie, jedni z boosterów wyciągną same rary i zero epików, a inni wyciągną dwa fiolety ;) Drugim okazał się Axe of Cenarius woa. Zacząłem szybko tracić swoich ally, a niestety kart do niszczenia ekwipunku miałem w swoich boosterach zero. Gra masakra-wygrywa Sołtys.
Trzecia gra. O dużych emocjach tak po stronie oponenta jak i mojej chyba nie muszę mówić? Bloodsoul na pierwszą turę a u przeciwnika nic. Druga tura to Orgrimmar Killblade woa z mojej strony a z przeciwnej Sinister Watcher i poszukiwania Axe of Cenarius w top 3 kartach. Moja kolejna tura to zagranie Beast Mastery, wybranie mojej turniejowej chimery i zadanie 1 dmg po oponencie. Stół prezentuje się bardzo po mojej myśli: u mnie 3 ally, u przeciwnika 0. Zbliżaliśmy się do tury 5 i czekam. Sołtys dobiera kartę i wpuszcza na stół… Rhonina! No to pozamiatane. W sensie pozamiatane ma przeciwnik ;) Rhonin schodzi znów od Arrowstorma i mojego bohatera, a moi ally powoli kończą zabawę z przeciwnym hero. Ostatecznie Sołtysowi nie udało się wesprzeć żadnego ze swoich ally by wytrzymali do tury gdy może ich zagrać, oraz broń Mu nie doszła. U mnie skończyło się zaś na 5-6 ally na stole. 
Ostateczny wynik to 2 zwycięskie rundy i 1 przegrana. Nie jest źle. Jak się to przełożyło na miejsca? Zająłem 2, zaraz po Soklesie. Z sealda jestem niezmiernie zadowolony, choć karty mogły by mi się trafić lepsze jeśli chodzi o nagrody ;)

Pozdrawiam i do zobaczenia w kolejnych artykułach za czas jakiś! :)

Zbigniew Czekański

niedziela, 11 listopada 2012

Rozkład jazdy na 2013 rok

Hej hej!

Kolejne Mistrzostwa Świata za nami, a dla tych co nie wiedzą śpieszę z informacją, że tym razem tytuł wpadł w ręce Brada Watsona, gracza co najmniej bardzo znanego na scenie WoW TCG. Z informacji dla nas ważnych Polskę na Worldsach dumnie reprezentował Gnimsh, któremu niestety nie udało się zakwalifikować do dnia drugiego. Z informacji równie ważnych Cryptozoic, jak to zwyczajem bywa, zaprezentował "rozkład jazdy" na nadchodzący rok. Cały harmonogram można zobaczyć pod tym linkiem:
http://www.cryptozoic.com/downloads/files/2013_wow_op_schedule.jpg

Co przyniesie nam rok 2013 ?

1. World Championships 2013 Los Angeles, California
Bardzo kontrowersyjna decyzja, która odbiła się szerokim echem wśród graczy WoW TCG. Od niepamiętnych czasów Mistrzostwa Świata odbywały się na przemian w Europie i USA (z pominięciem innych kontynentów). W tym roku CZE przełamało tę regułę i drugi raz z rzędu Amerykanie będą hostem najważniejszej imprezy w roku. 
Nie do końca jestem pewien, co było motorem tej decyzji. Wieść gminna głosi, że CZE pragnęłoby zorganizować Worldsy na kontynencie azjatyckim, ale z różnych względów, np. logistycznych nie jest to możliwe. Z racji tego wybranym miastem zostaje LA, które podobno jest "blisko" Azji. Mnie ten argument trochę nie przekonuje. Wydaje mi się nawet, że wycieczka z Chin do Europy będzie tańsza aniżeli do USA.
Faktem pozostaje to, że skutecznie ogranicza to liczbę graczy z Europy, którzy wezmą udział w przyszłorocznych Mistrzostw Świata. Tym, którym uda się wybrać polecałbym wzięcie urlopu 3-4 tygodnie i zrobienie sobie wycieczki po Kalifornii i okolicach bo naprawdę warto. 
Ja osobiście jestem bardzo niezadowolony z tego wyboru. Grałem dwukrotnie na Mistrzostwach Świata i jest to zdecydowanie najlepsza impreza w kalendarzu. Wielodniowe granie w karty w różnej maści turniejach, sporo Limited, okazja do wymiany karty etc. W przyszłym roku będzie ciężko znaleźć te, około, 5000 złotych aby wybrać się do LA. Jedyna szansa to karta VIPowska, więc w tym roku jest o co walczyć na Realmsach ;-)

2. DMF Poznań, 27-28 kwietnia
Cieszy fakt, że CZE doceniło gościnność "pyrożerców" i postanowiło nagrodzić ponownie Poznań w postaci  DMF. Ostatni turniej w Poznaniu oceniam bardzo dobrze, organizacja stała na wysokim poziomie, a pomysł organizacji na Polconie strzałem w dziesiątkę. W przerwie między kartami można było popatrzeć na inne karcianki, gry fabularne, śmiesznie przebranych ludzi czy po prostu spić piwko w kawiarni. Jedynym minusem była płatna wejściówka na konwent, no ale cóż - coś za coś. Myślę, że tym razem możemy liczyć na jeszcze większą frekwencję i osiągnąć ponad 200 uczestników. 
Szkoda, że CZE nie rozważało (a może rozważało) innej lokalizacji w Polsce. Myślę, że Wrocław czy Katowice (a nawet Kraków) byłyby równie dobre do organizacji DMFa jak Poznań. Warszawy raczej nie brałbym pod uwagę (sorry chłopaki) z racji kiepskiego dojazdu drogowego. 
Możliwość zobaczenia różnych miejsc jest fajnym dodatkowym aspektem karcianki. Z całym szacunkiem dla Pragi, ale jest jeszcze milion fajnych miejsc, w których można by było zorganizować dużą imprezę, np. Bratysława, która jest równie ciekawa pod względem turystycznym jak stolica Czech.

3. DMFy w Europie
W przyszłym roku mamy 5 Darkmoon Faire w Europie: Wenecja, Poznań, Praga, Manchester, Wiedeń.
W porównaniu do zeszłego roku mamy o jeden turniej więcej, a najbardziej cieszy fakt, że mamy nowe miejsca takie jak Wenecja, Manchester czy Wiedeń. Z tego przedostatnie cieszę się najbardziej, bo zawsze chciałem zobaczyć na żywo stadion Manchester United ;-)

4. Format
Dominującym formatem w 2013 roku będzie, o dziwo, Sealed. Z tego co naliczyłem to z szesnastu turniejów rangi DMF 8 będzie w Sealed, po 4 w core i contemporary. Nie wiem co jest powodem takiego układu. Być może CZE liczy, że przyciągnie to więcej graczy, gdyż jak wiadomo w Sealed nie potrzebujemy mieć przygotowanej talii, a więc odpada odwieczny problem "Skąd tu wziąć Edwiny i Thralle?". Sealed sam w sobie jest również formatem bardzo losowym, a dobranie bomb w zestawach zwiększa znacznie szanse na wygraną. Póki co Sealed jest mało popularnym formatem, przynajmniej w Polsce, z racji kosztów jakie trzeba ponieść, aby zagrać jeden turniej. Z tego co pamiętam z przeszłości to DMFy w tych formatach cieszyły się kiepską popularnością i jakoś nie widzę, aby miało być lepiej. Być może CZE będzie starało się jakoś zachęcić potencjalnych uczestników poprzez zróżnicowane i ciekawe nagrody - zobaczymy. 
Z harmonogramu znika Classic jak Titanic. Obietnice Cryptozoica, że będzie to supportowany format okazały się tylko pustymi słowami. Dla mnie jako gracza, mimo tego, że posiadam mnóstwo kart UDE to dobra decyzja. Classic jest już na tyle martwym formatem, że nie warto trzymać pacjenta pod respiratorem w nieskończoność. Sama myśl, o tym, że miałbym złożyć talię z wszystkich dostępnych dodatków, których jest już zylion przyprawia mnie o ból głowy ;-)

5. DMF w Azji
4 DMFy w Azji + APCC to już całkiem pokażny zestaw turniejowych dla naszych skośnookich, dalekich kolegów. Świadczy to o tym, że azjatycki rynek wciąga szybko WoWa. Widać to też po wynikach na turniejach gdzie pojawia się coraz więcej graczy o trudnych do wymówienia imieniach i nazwiskach. 

Rok 2013 zapowiada się dosyć ciekawie, nawet pomimo wpadki z Worlds. Będzie cała masa turniejów zagraniczych, na które warto będzie pojechać ze znajomymi. Do tego dochodzą jak zwykle Realmy, w których naprawdę jest o co grać. Ja przede wszystkim liczę na to co CZE zapowiadało od jakiegoś czasu - większe wsparcie dla lokalnych scen, które tak naprawdę najbardziej nakręcają cały ten biznes. Póki co czekamy.